Wbrew powszechnemu mniemaniu, że wczesna wiosna nie jest to pora na sandacza – wiosną też można go złapać, jeżeli uzbroimy się w cierpliwość i dopisze nam trochę powodzenia. Akurat wiosną w Polsce obowiązuje okres ochronny (od 1 stycznia do 31 maja), ale jeżeli w tym okresie podróżujemy np. po Szwecji albo krajach byłego ZSRR, to czemu by nie spróbować złapać tamtejszego sandacza?
Zastrzegam, że zasady wiosennego wędkowania są zupełnie inne niż te letnie. Inne są ulubione miejsca ryby, inne musimy zastosować przynęty. Letnia reguła „w dzień sądacz na głębokości, w nocy – na płyciźnie” wiosną zupełnie nie działa. Wiosną sandacz lubi przebywać na głębokości 2-6 m, chociaż, oczywiście, mogą być i wyjątki (w zależności od specyfiki danego akwenu).
Tarło sandacza odbywa się od połowy kwietnia do końca maja – generalnie przy temperaturze wody ok. 12°C. Przed tarłem sandacz żeruje. Wtedy właśnie najlepiej daje się złapać. Inna sprawa, że trudno jest uchwycić ten właściwy moment żerowania. Najlepiej kierować się szybkością podniesienia poziomu wód w rzece (pamiętamy, że ogolnie w rzece najłatwiej o sandacza) – wtedy gdy woda przybywa najprędzej, sandacz najchętniej chwyta przynętę. Niestety, żerowanie w tym okresie nie trwa długo i już za dwa tygodnie możemy zapomnieć o sandaczach aż do lata (pamiętajmy też przestrzegać zakazów wędkowania spinningowego obowiązujących w różnych krajach). Sandacz jest aktywny wieczorem, szczególnie po zachodzie słońca, w nocy oraz nad ranem. Oczywiście, dobrze widzi w ciemności.
Wiadomo, że w lecie sandacz „lubi” urozmaicone dno. Wiosną równe szanse znaleźć sandacza mamy w wielu miejscach, niezależnie od reliefu dna. Często sandacze czają się pod mostkami oraz tam, gdzie są zatopione drzewa, domy, zdecydowanie wolą one ciche miejsca o wolnym prądzie. Żeby złapać „wiosennego” sandacza, polecam być aktywnym, próbować zarzucać wędkę w różnych miejscach rzeki. Jeżeli mamy trudności ze znalezieniem sandacza w danym zbiorniku, nie wstydźmy się spytać bardziej doświadczonych kolegów. Przydatna w złapaniu sandacza może okazać się echosonda – szukajmy skupisk ryb, a dodatkowo możemy podrzucić do znalezionego skupiska zanętę.
Sprzęt na sandacza biorę taki sam jak w lecie. Nie musi być bardzo mocny. Sandacz nawet w lecie daje się wyciągnąć bez problemu, wiosną jest jeszcze bardziej „pogodny”. Do połowów jako przynęty ogólnie dobre są twistery i rippery, zaopatrzone w 10-12 g ciężarek (w główce przynęty), po to by się dało prowadzić przynętę blisko dna. Żeby zainteresować sandacza, próbujmy różnego charakteru poruszania przynętą. Znawcy polecają (sprawdziłem – to działa!) zwłaszcza na wiosennego sandacza użycie przynęt silikonowych takich jak Predator oraz Manns и ProfiBlinker. Jak już pisałem, sandacz dobrze widzi, w związku z czym jest wybredny jeżeli chodzi o kolor przynęty. Sandacz niezbyt przepada za przesadnie kolorowymi rybkami, natomiast preferuje czarne, czarno-szare, czarno-zielone przynęty. Można uzyć lekko błyszczącej sztucznej rybki – ale w żadnym razie nie nazbyt jaskrawej.
Niestety, bardzo duże okazy są nie do złapania wczesną wiosną. Powszechne są sandacze o wadze 0,7 – 1,6 kilo. Mój „wiosenny” rekordzista (pod Kijowem) liczył sobie 2,3 kg, a wiadomo że sandacz może osiągać wagę nawet ponad 10 kg.
Powtarzam, że na wiosenne wędkowanie wybieramy okres najszybszego przybywania wody w rzece. Jeżeli trafiliśmy dobrze, to możemy nawet cały dzień spędzić w jednym miejscu, łapiąc jeden po drugim sandacze. Żerowanie ryby kończy się gwałtownie, i już za parę dni może zdarzyć się tak, że nic nie złapiemy. Może teraz warto pomyśleć o np. okoniu?
źródła zdjęcia: flickr.com/photos/21488483@N05/2103210914/ oraz flickr.com/photos/seijdel/3023025814/